Podejmij współpracę w ramach wydarzeń lub zareklamuj swój biznes
Sprawdź szczegóły

Kobieta taka jak Ty – rozmowa z Kasią Münnich

12 lipca, 2024

Nie boi się realizować marzeń, sięgać po nieznane i iść pod prąd. Mama, żona i przede wszystkim kobieta! Do tego stopnia ceni sobie niezależność, że nigdy nie zamieniłaby własnej firmy na etat. Czy łatwo pracować w domu? Jak być bardzo kobiecym stolarzem? Na te i inne pytania odpowie Wam Kasia Münnich…

Kwmk: Cześć Kasiu! Bardzo się cieszę, że mam okazję Cię poznać i ogromnie dziękuję, że zechciałaś zostać królikiem doświadczalnym – moją pierwszą rozmówczynią.

Kasia: Ja również dziękuję, jest mi bardzo miło, że zainteresowało Cię to, co mam do powiedzenia…

Kwmk: No to zaczynamy! Kim jest Kasia Münnich? Czym się zajmuje?

Kasia: Jestem kobietą, mamą 5-latki, żoną 35-latka, pochodzę z gminy Chęciny, mieszkam w gminie Morawica. Studiowałam na Politechnice Świętokrzyskiej inżynierię środowiska oraz podyplomowo BHP. W tej chwili prowadzę swoja działalność, produkuję pomoce do jogi oraz sprzedaję sprzęt do pilatesu. Jakiś czas temu produkowałam meble dla dzieci, zajmowałam się stolarką. Teraz stolarką również się zajmuję, ale w mniejszym stopniu, bo jednak klocki do jogi wymagają dużo mniej obróbki niż to, co robiłam wcześniej.

Kwmk: Mówisz stolarz, ja widzę kobietę ze szlifierką, wiertarką i piłą i myślę, sobie, że to bardzo fajny, ale nietypowy dla kobiety zawód. Siedzisz przede mną taka delikatna, kobieca, w pięknym makijażu, pomalowanych paznokciach jednocześnie reprezentujesz męską i niezbyt popularną wśród płci pięknej profesję. Jak Ty do tej kwestii podchodzisz?

Kasia: Wiem, że jest to niezbyt kobiecy zawód, ale mój tata dłubał całe życie w garażu, a ja gdzieś tam koło niego się kręciłam, obserwowałam, próbowałam pomagać. To on nauczył mnie obsługi wszystkich urządzeń. Ja nawet z wiertarką czuję się bardzo kobieca, bo nie chodzi tutaj o strój, ani to czym się zajmuję. Kobiecość to dla mnie bycie zadbaną, samoświadomą, pewną siebie i zadowoloną.

Kwmk: A jak czuje się Twój maż mając u swojego boku tak zaradną kobietę, która nie prosi go o wywiercenie dziury w ścianie, tylko bez gadania zabiera się za to sama?

Kasia: Na początku nie bardzo mu się to podobało.  Trochę denerwował się, bo on chciał coś zrobić, ale ja zazwyczaj byłam szybsza. Teraz jest już ok i typowo męskie prace wykonujemy razem. Ja np. nienawidzę mocować niczego do ścian, składać mebli, wolałabym już zrobić taki mebel od podstaw… To czego nie lubię zostawiam jemu.

Kwmk: Pięknie się ustawiłaś! Jak jesteśmy przy sile i zaradności powiedz mi proszę, jakie są Twoim zdaniem mocne strony kobiet?

Kasia: Myślę, że kobiety są wielozadaniowe i bardziej obowiązkowe, bo życie od nas wymaga więcej, niż od mężczyzn. Kobiety łącząc obowiązki mamy realizującej się również zawodowo muszą umieć się świetnie zorganizować i wiele przewidywać.

Kwmk: No właśnie, jak wygląda dzień kobiety łączącej obowiązki zawodowe i domowe?

Kasia: Nauczyłam się godzić te obowiązki i to przyszło z czasem, bo początkowo panował ogromny chaos, który do dzisiaj się zdarza. Żeby nie zwariować, już to sobie wypracowałam. Wstaje pierwsza lub razem z mężem, myję się i szykuje córkę do przedszkola. Robię sobie spokojne śniadanie, a potem pracuję na wysokich obrotach do 15-tej z krótką przerwa. Potem jadę po córkę lub czekam, aż mąż ją przywiezie i spędzamy razem czas: idziemy na rower czy do parku. Jak mam dużo pracy jeszcze przysiądę do komputera, staram się poczytać kilka stron książki lub powtórzyć włoski przed snem i o 22 lulu, bo staram się dbać o higienę snu min 8h. Nie jest łatwo pracować w domu, ponieważ pomiędzy moją praca rozpakowuję zmywarkę lub wstawiam pranie i nie przejdę koło rozrzuconych kolorowanek obojętnie. Ale zaletą jest regulowanie czasu pracy i przekładanie jej kiedy się nie wyrobię do tej 15.

Kwmk: Czyli większość obowiązków domowych jest na Twojej głowie?

Kasia: Tak, z racji tego, że pracuję w domu, staram się ogarnąć większość. Głownie ja robię pranie, ja gotuję. To akurat jest podyktowane tym, że prowadziłam bloga kulinarnego i po prostu lubię gotować. Specjalnie dla mojego męża nie gotuję, chyba, że mam naprawdę dobry nastrój i wolny czas… Sprzątamy razem, mąż kosi trawę…

Kwmk: I taki podział Ci odpowiada?

Kasia: Mąż mógłby tylko trochę częściej sprzątać w domu, bo mimo, że mamy podział „pół na pół” to jednak w praktyce ja mam na głowie więcej obowiązków domowych. Musze go po prostu bardziej przycisnąć…

Kwmk: A masz jakieś ogólne wskazówki i rady dla dziewczyn, które nas czytają?

Kasia: Żeby nie szukały wymówek! Jeśli coś komuś nie pasuje, niech to zmieni do cholery ciężkiej! Cały czas mam przed oczami ludzi, którzy ciągle narzekają, że coś jest nie tak, że mąż nie sprząta w domu, albo za często wychodzi…

Kwmk: I co wtedy trzeba zmienić? Męża? Czy na początku postawić granice?

Kasia: No jeżeli nie ma wyjścia to i zmienić męża. Zawsze jest wyjście, bo to my decydujemy o tym, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie. Jeżeli ktoś narzeka, to znaczy, że nie jest szczęśliwy i się na to godzi. A zawsze jest wyjście z sytuacji. Czasami jest ono proste, czasem bardzo skomplikowane, ale zawsze z impasu można się wyrwać. Wystarczą tylko chęci. Ja mam taką złotą zasadę, że jeśli ktoś chce, to szuka sposobu, a jak nie chce szuka powodu. I to właśnie bardzo często powtarzam mojemu mężowi, gdy mówi, że czegoś nie da się zrobić…

Kwmk: A co z narzekaniem, że w Kielcach nie ma pracy? Co radzisz kobietom, które nie są w stanie odnaleźć się na trudnym kieleckim rynku pracy?

Kasia: Radzę, żeby aktywnie szukały. A jeśli nie znajdą niech spróbują założyć działalność. To nie musi się dziać z dnia na dzień. Dojrzewanie do tego może trwać nawet kilka lat i oczywiście trzeba w tym czasie z czegoś się utrzymywać wykonując niekoniecznie pracę marzeń. Ja myślę, że jeśli coś nam nie pasuje, cały czas trzeba dążyć do zmiany i wypatrywać nowych rozwiązań. W tej chwili można szukać pracy zdalnej, więc miejsce zamieszkania nie jest aż tak wiążące, można się powoli przekwalifikowywać. Jest sporo rozwiązań, ale one wszystkie wymagają determinacji i odwagi.

Kwmk: Ty tę odwagę miałaś…

Kasia: Tak. Kiedyś byłam postrzegana jako kujon, posłuszna, grzeczna, ułożona dziewczynka. Zaskoczyłam wszystkich, gdy wyjechałam za granicę. Nigdy nie mówiłam o swoich planach. Wolałam działać. Zaczęłam się realizować, podróżować po świecie. Gdy założyłam firmę, prawie wszyscy z otoczenia łapali się za głowę i mi to odradzali. A ja w życiu nie chciałam nigdy od nikogo pomocy. Zawsze chciałam tylko tego, by nikt mi nie przeszkadzał w moich dążeniach. Generalnie nikt nie widział sensu w moich planach. Miałam spore doświadczenie jako inżynier, a tu nagle jakiś stolarz? Cóż ona wymyśliła? Mąż mi to odradzał. Nie usłyszałam od niego „O jak fantastycznie, zaraz kupię Ci wiertarkę!”. Tata mi pomagał, ale też nie skakał z radości. Bliscy twierdzili, że to wszystko, czego dorobiłam się zawodowo przepadnie. Ale nie zraziło mnie to. Jestem strasznie uparta, kończę to, co zaczynam i nie chciałam, by czyjeś opinie wpłynęły na moje marzenia i plany.

Kwmk: Czyli niezłomność i upór to zasad, którymi się kierujesz. Masz jeszcze jakieś wypracowane reguły ?

Kasia: Przede wszystkim próbować, nie bać się i nie poddawać się! Wierzyć w siebie! Nawet jeśli cały świat jest przeciwko nam, a my czujemy, że robimy coś w zgodzie ze sobą i wkładamy w to całe serce, to zawsze się uda!

Kwmk: A co powiedziałabyś 20-letniej Kasi?

Kasia: Żeby się jeszcze mniej bała, bo na początku strach przeszkadzał mi w działaniu. I jeszcze żeby więcej myślała o sobie.

Kwmk: Właśnie! A co robisz tylko dla siebie? Jakie masz pasje?

Kasia: Robię dużo rzeczy: chodzę na jogę, pilates, zapisałam się na język włoski, bo bardzo lubię się rozwijać. Uwielbiam również podróżować. Być może jest to trywialne stwierdzenie, że pojedzie się gdzieś i pozna nową kulturę, ale to naprawdę ważne. Poza tym możemy nabrać innej perspektywy, pozachwycać się odległym światem i docenić to, co mamy tutaj.

Kwmk: Wiele miejsc udało Ci się zobaczyć?

Kasia: Podróżowałam samochodem po Stanach Zjednoczonych, byłam na Kubie, zwiedziłam spora część Europy. Najbardziej spektakularna podróż to wyprawa do Nowej Zelandii. Dzięki błędowi taryfowemu lot kosztował mnie 1200 zł w obie strony. Polecieliśmy przez San Francisco, gdzie udało nam się zwiedzić kilka miejsc dzięki długiemu „stopowi”, potem Sydney i Nowa Zelandia, a wracając polecieliśmy do Singapuru, Kuala Lumpur i Tajlandii. Praktycznie wszystkie większe wyprawy zaliczyliśmy z mężem przed narodzinami naszej córki. Można było spakować plecak, szczoteczkę do zębów, portfel i  telefon, a teraz jest trochę trudniej. Dodatkowo sporo czasu spędziłam pracując poza Polską. Pracowałam w Danii przy budowie szpitala oraz przy budowie metra, w Holandii i na Litwie byłam specjalistą ds. BHP przy remoncie rafinerii i budowie hal produkcyjnych...

Kwmk: Jestem pod wrażeniem. I jak po takich wyprawach postrzegasz Polskę, Polaków…i nasze miasto?

Kasia: Po powrocie do Kielc zauważyłam, że Polacy są smutni. Nie potrafią cieszyć się życiem, ciągle szukają problemów i tkwią w jakimś impasie z którego nie chcą wyjść. Jedną z wad Polaków, którą dostrzegłam pracując za granicą jest również to, że lubią dyrygować czyimś życiem. Tam, gdzie byłam wszyscy zajmują się swoimi sprawami, nie interesują się cudzymi zarobkami, tym jak ktoś wychowuje swoje dzieci. Ale zauważyłam również, że Polacy są bardzo otwarci i życzliwi, chyba nigdzie aż takiej życzliwości nie widziałam.

Kwmk: Jak Ci się mieszka pod Kielcami?

Kasia: Żyje mi się tu bardzo dobrze. Mam sprawdzonych przyjaciół, wspaniałą rodzinę, fajne środowisko rozwoju dla naszej córki, fajne przedszkole, niedaleko szkołę. W Kielcach są fajne knajpy, pod nosem mam park trampolin. Dużo tu pięknych miejsc, takie jak Kadzielnia, Wietrzenia, odpowiada mi położenie naszego miasta – Kielce są świetną bazą wypadową. A jeśli potrzebuję więcej rozrywek, niż to, co oferują Kielce to sobie jadę do większego miasta. Jedyne czego mi tu brakuje to jakiejś produkcji, dużego inwestora, który stworzy miejsca pracy. Ogólnie brakuje tu pracy, choć jeśli ktoś chce i ma małe wymagania to tę pracę na pewno znajdzie.

Kwmk: Jakie według Ciebie stoją wyzwania przed współczesną kobietą mieszkająca w naszym województwie?

Kasia: Na pewno odnalezienie się na rynku pracy, łączenie życia rodzinnego i zawodowego. Chociaż, gdy spojrzę oczami mojej mamy, czy teściowej dochodzę do wniosku, że żyło im się dużo trudniej. Kobiety w dzisiejszych czasach mogą mówić i robić praktycznie to, co im się podoba, możemy prowadzić biznesy, mamy łatwy dostęp do informacji, internet, możemy mieć rodziny lub ich nie mieć. Niestety mężczyźni zawsze mieli prostszą ścieżkę, niż kobiety…

Kwmk: W takim razie porozmawiajmy teraz o trochę trudniejszych sprawach. Czy czegoś w życiu żałujesz?

Kasia: Ja nie żałuję niczego, bo wszystko doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Błędów w swoim życiu popełniłam kilka kilogramów, ale jestem za nie mega wdzięczna, bo wiele mnie nauczyły i po prostu mnie ukształtowały.

Kwmk: Czym są dla Ciebie porażki?

Kasia: Porażką jest dla mnie sytuacja, gdy czegoś bardzo chcemy, ale boimy się spróbować. Rodzicom  zawdzięczam ogromną wiarę w siebie. To oni nauczyli mnie wierzyć, że mogę osiągnąć wszystko, wspierali mnie i nigdy nie stawali mi na drodze. Dlatego porażką byłoby dla mnie, gdybym pozwoliła strachowi zamknąć przed sobą jakieś drzwi, gdybym nie podjęła ryzyka. Nie sztuką jest wygrać. Sztuką jest się nie poddać i walczyć do końca. Nie poniosłam do tej pory żadnej porażki.

Kwmk: A Twoja największa słabość?

Kasia: Kiedyś była to zbyt duża ufność i naiwność. Teraz też czasem zdarza mi się zgodzić na coś, czego nie chcę. Mam problem z wyznaczaniem granic. Na pewno mniejszy niż kiedyś, ale dalej mam, szczególnie jeśli chodzi o obcych ludzi.

Kwmk: Powiedziałaś, że jesteś pozytywną osobą, ale nie uwierzę, że nie dopadają Cię dołki. Jak sobie wtedy radzisz?

Kasia: Czasem popłaczę sobie w poduszkę, wyjdę za dom…Każdy ma gorsze chwile i nie ma co ukrywać, że życie nie jest tylko różowe. Gdy emocje ze mnie zejdą, idę dalej. Miałam dużo takich załamań. Jestem mamą i każda mama ma mnóstwo dołków…

Kwmk: A może po prostu każda kobieta?

Kasia: Tak, ale u mnie gdy zostałam mamą tych dołków pojawiło się więcej. Przed rodzeniem córki radziłam sobie z takimi sytuacjami szybko. Byłam wtedy wypoczęta, niezależna. Gdy zostałam mamą wpadłam w permanentne zmęczenie, które potęgowało smutek…

Kwmk: Bycie mamą nie mobilizowało Cię trochę do tego, by „wziąć się w garść”?

Kasia: Było mi łatwiej wytłumaczyć sobie mój stan zmęczeniem. Może na początku chciałam być cały cały czas w ryzach, ale potem stwierdziłam, że jestem tylko człowiekiem i sobie odpuściłam. Pozwalam sobie na dołki i gorsze momenty…

Kwmk: Gdy zaczynałaś prowadzenie swojego biznesu miałaś o nim jakieś wyobrażenie?

Kasia: Nie, to była dla mnie totalna nowość i poszłam na żywioł.

Kwmk: Poważnie? Żadnego wyobrażenia? No a oczekiwania? Nie uwierzę, gdy powiesz, że nie miałaś żadnych oczekiwań…

Kasia: Musiałam zacząć coś robić, żeby się utrzymać. Na początku chciałam tylko zarabiać pieniądze. Jeśli znalazłabym pracę na etacie z której mogłabym się utrzymać, na pewno bym ją przyjęła. Na szczęście nie znalazłam i założyłam swoją działalność…

Kwmk: Jakie masz plany? Czy są one związane z naszym miastem?

Kasia: Chciałabym założyć w Kielcach showroom z pilatesem, bo w Polsce nie znalazłam takiego, a stwierdziłam, że jeśli ktoś ma zainwestować w sprzęt do pilatesu to przyjedzie nawet z Gdańska żeby go obejrzeć. Kupno lub wynajem lokalu w naszym mieście jest dużo tańsze niż w Warszawie, czy Krakowie, więc to bardzo duży plus. Kielce są tanim miastem w utrzymaniu, dlatego chciałabym tutaj taki biznes otworzyć.

Kwmk: Ok. Karierę robiłaś, kawał świata zwiedziłaś, mamą zostałaś. Zawodowy sukces czy rodzina? Co sądzisz o takich wyborach?

Kasia: W życiu chodzi o to, żeby być szczęśliwym. Jeśli kobieta decyduje się na dużą rodzinę – to jest piękne. Tylko najważniejsze, żeby ta kobieta była szczęśliwa. Bo jak ona się tak książkowo poświęci dla tych dzieci i będzie rezygnowała ze wszystkiego zapominając o sobie to kiedy dzieci już się usamodzielnią ona będzie czuła się niepotrzebna, stanie się nieszczęśliwa. Będzie wymagała od nich odwdzięczenia się i pretensje do dzieci za to poświęcenie. Natomiast jeśli faktycznie robi to z serca i nie czuje, że to poświęcenie to fantastycznie. Po narodzinach córki wszystko stało inne, lepsze, ale to nie znaczy, że „przed” może życie było gorsze.  Ja nie wyobrażam sobie mieć dużej rodziny i realizować się na wszystkich płaszczyznach, nie wiem czy starczyłoby mi na to wszystko sił. Zawsze chciałam być mamą, ale nigdy tylko mama, bo po prostu brakowałoby mi czegoś w życiu. Mam dużo koleżanek, które wybrały ścieżkę kariery i nie mają ochoty zakładać rodzin. One są szczęśliwe. Nie każda kobieta musi być mamą, każda z nas ma inne potrzeby. Nie ma dla mnie problemu jaką ścieżkę ktoś wybierze. Najważniejsze, żeby był zadowolony i spełniony.

Kwmk: Co uważasz za swój największy sukces?

Kasia: Przez to, że szukałam nowych rozwiązań, nie poddawałam się, postanowiłam wyjechać, zobaczyć świat, rozwijać się jestem teraz zadowolona, spełniam się jako mama i zawodowo robię to, co kocham. Jestem w dobrym miejscu i jestem szczęśliwa! To jest mój sukces!

Kwmk: A w jakim miejscu chciałabyś być za 10 lat?

Kasia: Na emeryturze [śmiech]. Teraz mam 35 lat. Mam taki plan, żeby po 40-stce mieć firmę na tyle rozwiniętą, by móc sobie nawet na miesiąc wyjechać i mieć spokojną głowę. Chce mieszkać tutaj, chcę żeby moje dziecko chodziło tutaj do szkoły i na pewno nie chcę być już nigdy pracownikiem etatowym. Od kiedy posmakowałam pracy na własny rachunek, mimo, że nieraz jest ciężko, cenię sobie bardzo możliwość dysponowania własnym czasem. Nie chcę być multimilionerką. To nie było nigdy moim celem. Chcę być szczęśliwa i nic nie musieć.

Kwmk: Właśnie tego Ci Kasiu życzę! Serdecznie dziękuję za rozmowę!

Kasia: Również bardzo dziękuję.

Chcesz zainspirować nasze Czytelniczki swoją historią i być bohaterką takiej rozmowy? Wyślij do nas wiadomość poprzez formularz kontaktowy.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments